...w koncu... mielismy dotrzec do slynnej filmowej plazy Leonardo. Zanim jednak dotarlismy zatrzymalismy sie przy jaskiniach Vikingow. Nie wchodzilismy do srodka ale z zewnatrz wygladaly imponujaco.
Kolejnym przystankiem byla zatoka Pi-Leh Bay, krystalicznie czysta blekitna woda ale fauny podwodnej za duzo nie ma. Po okolo 30min przyplynelismy do zatoki Loh-Samah Bay skad jest przejscie na magiczna plaze Maya.
Wyglada to tak, ze lodzie podlpywaja do pewnego momentu, nastepnie jesli sie nie ma torby wodoodpornej to wszystko pozostawiamy z kapitanem naszej lajby i wskakujemy do wody. Musimy kawalek przeplynac i wspiac sie po linie na schody. Wszystko utrudnia przyplyw. Wydaje mie sie ze w godzinach porannych nie ma problemu aby dostac sie lodzia od frontu plazy ale popoludniu nastepuje przyplyw i lodzie nie maga wplywac od frontu. Mialo to swoje plusy, po pierwsze bylo troszke ekstremalnie a po drugie dzieki temu na Maya plaze wybieglismy jak Leonardo w filmie - wspaniale uczucie. Jak przypomnielismy sobie jego wyraz twarzy to poczulismy co czul.
Plaza naprawde ma cos w sobie, pomimo turystow, cisza i spokoj. Siedzielismy i patrzelismy jak zachodzi slonce... piekne miejsce.