Vang Vieng jest niedużą, malowniczo położoną miejscowością, która stała się regularnym kurortem wypoczynkowych dla tłumów "białych" turystów. Poza spacerami (lub przejażdżkami rowerowymi) po okolicy i spędzaniem wieczorów w knajpkach, popularnymi rozrywkami są także spływy Mekongiem na omochodowych, eksploracja jaskiń oraz podziwianie wodospadów. Małe miasteczko, baaaardzo komercyjne, ale jak ktoś lubi spędzać wieczory oglądając amerykańskie filmy (w niemal każdej wersji językowej), jeść pizzę i zachwycać się tego rodzajegzotyką- to musi tam pojechać!
Zatrzymaliśmy sie w SISAVANG GUESTHOUSE za 60.000kipow noc,czysto i świeżo ale bez rewelacji. Śniadanie z dzika przyrodą ale jakby przy tych górach postawili Big Bena to poczolbym sie jak w Londynie.Masa, masa UK turystów. Wymalowani w różne kolory jakby ktoś im wylał puszkę farby na głowę,pijani, glosni-psujacy atmosferę tego miejsca.
Przeszkadzało nam to na tyle za kupiliśmy wieczorne bilety do stolicy, 45.000kp/osoba.
Może przedwcześnie skapitulowalismy? być może to miejsce będzie okazja do ponownego odwiedzenia Laosu., oby tak bo wydaje nam sie,że to miejsce ma coś więcej niż 'laotanskie krupowki'