..ahh co za dzien.
Z Vang Vieng wyruszylismy punktualnie. Wg rozkladu w stolicy mielismy byc po 4h ale juz na samym starcie kierowca oznajmil, ze bedzie jechal wolno i moze to zajac wiecej czasu - trudno i tak nic na to nie poradzimy. Zakupilismy kilka 'Leosiow' na droge ale po kilku kilometrach doszlismy do wniosku, ze powinnismy zrobic troszke wiekszy zapas laotanskiego browarka. Kierowca nie przekraczal 60km/h wiec wszystko zaczelo isc trybem tego kraju - sennym!
Najgorsze jednak bylo przed nami, w polowie drogi padla klima w samochodzie! Nie moglismy przymknac na to oka bo na zewnatrz bylo +38. Kierowca zatrzymal sie na bezdrozu i myslal ze sam da rade ( na marne zdalo sie tlumaczenie, ze zabraklo gazu od klimy - byl madrzejszy) ale nie dal. Wiec postanowil zatrzymac sie ponownie w lokalnym warsztacie ponownie probujac 'zrob to sam'. Ale i tym razem dupa! Widzac nasze niezadowolenie poddal sie z naprawianiem i ruszylismy dalej w mniej komfortowych warunkach :-( Jednoczesnie w naszych glowach siedziala juz mysl, ze choc krotka wizyta w Laosie bedzie ciezkim pozegnaniem z tym krajem.
Po 5,5h dotarlismy do stolicy, wyrzuceni przy promenadzie trafilismy wprost na rozpoczynajace sie nocne targowisko. Postanowilismy poszukac jakiegos noclegu i uciec na lokalne jedzonko. Ceny za noclg / jedzenie wyzsze niz w odwiedzonych miejscowosciach ale w koncu to stolica to cen tez takich sie spodziewalismy.
Wybor padl na:
SINNAKHONE HOTEL
Address:
Francois Ngin Road
Ban Mixay
Chanthabouly Vientiane Laos
http://sinnakhonehotel.webs.com/
Nasza opinia: dobra lokalizacja, czysty z czysta klimatyzacja, duza lazieka, sniadanie wliczone, lodowka, pomocna - mowiaca w obcych jezykach recepcja itp za cene 180.000Kip ($23).
Sprawdzilismy kilka innych miejsc na tej samej ulicy, ktore wygladaly ladnie, byly drozsze a w pokojach walilo kocim szczochem nie wspominajac o zagrzybionych klimatyzacjach. Wiec jesli ktos z was planuje sie zatrzymac w stolicy i nie tracic czasu na szukanie czystego noclegu moze prosto udac sie do wybranego przez nas hotelu.
Na wieczornym markecie zakupilismy kilka pamiatek a w chinskiej dzielnicy miasta skorzystalismy z 1h (100.000Kip/osoba) masazu. Co nam sie bardzo podobalo na markecie to sklepiki z figurkami gipsowymi, do ktorych przychodza rodzice z dziecmi. Polega to na tym, iz wybiera sie upatrzona figure/postac a nastepinie siada do stolika i rodzinnie farbami wykonuje sie kolorystyke. Cos takiego jak nasze kolorowanki tylko, ze tu postacie po zakonczeniu prac malarskich mozna zabrac do domu a nie pozostaja tylko na papierze - miny dzieciakow super! Stesknilismy sie za vietnamska Pho do tego stopnia, za zakupilismy kilka instant na dalszo droge w obawie przed ich brakiem w Thaiandii. Przy wieczornym brazowym blasku butelki Lao pierwszy dzien dobiega konca....
... nastepnego dnia wstalismy wczesnie i wypozyczonym dwukolowcem ruszylismy na zwiedzanie miasta oraz chcielismy udac sie do oddalonego o 30km Pakru Buddy. Przemiaszczanie i lokalizowanie po miescie bardzo proste choc w duzych korkach. Pierwsze na szczal poszly swiatynie i przy-swiatynie, pozniej do wspomnianego parku. Swiatynia Pat That Luang, ikona miasta i jedna z wazniejszych swiatyn jak dla nas okazala sie troche zaniedbana. Kasa za wejscie (5.000Kip/osoba) mogla by zostac przeznaczona na jej odmalowanie, gdyz urok zlotego koloru zostaje zastepowany ciemnymi zaciekami i odpadajaca farba.
Dojazd z miasta do parku jest bardzo prosty, nalezy kierowac sie na Mitthaphab Friednship Brigde w strone przejscia Lao-Thai. Po przejechaniu pod mostem caly czas prosto ok 11km i niech Was nie zmyli nawet jak sie droga skonczy, sam park Wat Xieng Khuan miesi sie po prawej stronie i latwo go zauwazyc. Wejscie 5.000Kip osoba + 3.000Kip za aparat.
Po powrocie i zdaniu motocykla zmuszeni bylismy zmyc z siebie czerwony piach / pyl, ktory przyklejal sie do nas, unoszony przez pedzace ciezarowki.
Po dzisiejszym dniu przyszla szybka decyzja, ze wiele wiecej laotanska stolica nas zaskoczyc nie moze. Postanowilismy ruszyc na nocny pociag w kierunku Koh Samed w Tajlandii. Zdecydowalismy sie na takse za 120.000Kip (lokalnie 100.000 ale wiecej zachodu) na dworzec kolejowy w Thanaleng/Laos. Tu tez nastapila odprawa paszportowa z kolejna sepiarska oplata laotanskich celnikow 20.000Kip za check out pieczatke do paszportu. Pieszo przez most nie da sie przejsc - jest pilnowany wiec szkoda marnowac czas, tym bardziej ze przejazd kosztuje 20THB i zajmuje 10min do dworca po drugiej stronie mekkongu NONG KHAI. Przed odjazdem dlugie pozegnanie z Lao Beer, ktorego bardzo zasmakowalismy. Zakupilismy bilety, ktore wczesniej sprawdzilismy na stronce (www.railway.co.th) i cena ta sama w kasie. 758THB za dolne i 688THB za gorne lozko.
Zmuszeni bylismy jechac do BKK bo z tej stacji nie ma bezpostedniego polaczenia ani z przesiadka gdzies w poblize wyspy Koh Samed. Nie wiemy czy stracimy na tym czasowo czy nie ale wiemy z doswiadczenia, ze BKK oferuje transport w kazda strone kraju i zapewne znajdziemy wygodne polaczenie. Pociag nr 70 okazal sie mniejszy niz ten, ktorym jechalismy w ubieglym roku z BKK do Chiang Mai ale po calodniowym zwiedzaniu Vientiane padlismy bardzo szybko.