W Chiang Mai poprosilismy kierowce aby nie odwozil nas do hotelu tylko wysadzil blisko weekendowego marketu, ktory odbywa sie co tydzien. Stragany rozkladaja sie w starym miescie. Zostawilismy Ize u fryzjera a sami poszlismy pobuszowac na straganach. Doslownie tylke roznosci, ze nie kupilismy nic. Jak czlowiek widzi tyle rodzajow pamiatek i roznego rodzaju rekodziel to na koncu sam nie wie co chce ale mIejsce godne zaopatrzenia sie w pamiatki.
Z nowa fryzura naszej kolezanki udalismy sie po skuter, ktory potrzebny nam byl na nastepny dzien. Yamaha 125cc/automat = 180bht za dzien.